07 sierpnia 2013

I. Tak szczerze, to nie do końca wiem co widzę.


Jęczę cicho i zakrywam dłonią oczy. Kompletnie zapomniałam o tym całym spotkaniu po wykładzie. Czyli jeszcze dodatkowe minimum 25 minut ględzenia jakichś starych zadufanych w sobie profesorków. Za jakie grzechy, pytam się… I to w piątek, tuż przed weekendem. Czuję jak ulatuje ze mnie powietrze.
   - …przykłady te to najważniejsze i najczęściej używane w gimnastyce podstawowej rodzaje ćwiczeń. Resztę doczytajcie sobie sami. – zamyka opasły tom, który dzierży w swoich wielkich dłoniach i odkłada go na biurko. - A teraz… - robi dramatyczną przerwę i uśmiecha się, czym ponownie wprawia w zaskoczenie i dezorientację wszystkich studentów obecnych w auli. Widać, że sam jest bardzo podekscytowany. - …obiecani goście. Jako, że jesteście moją najbardziej zdolną grupą wśród wszystkich studentów na tym roku, postanowiłem więc, że to na Wasze zajęcia zaproszę trzech specjalnych gości, którzy odpowiedzą na pytania na temat ogólnie pojętej fizjoterapii i sportu, czyli tego czym najbardziej interesuje się Wasz kierunek. 
   - Łoł, już mamy skakać z radości czy jednak jeszcze poczekać? – mamroczę pod nosem.
Po swojej prawej stronie słyszę cichy chichot Zośki na mój sarkazm.
   - Przestań, może będzie ciekawie. – daje mi sójkę w bok.
   - U Skowrońskiego? – unoszę brwi ze zdziwieniem – Prędzej świnie zaczną latać.
   - Nie łatwo było mi załatwić to spotkanie, lecz udało się bo jednym z tych ludzi jest mój dawny student i absolwent tej szkoły, z którego jesteśmy bardzo dumni. Wykorzystajcie je dobrze, ponieważ będą mieć dla Was tylko 30 minut.
   Raczej aż 30 minut, myślę i wywracam oczami.
Chyba jestem jedyną osobą na sali, która nie jest zachwycona poznaniem jakichś geniuszy i chluby tej szkoły. Co mnie to obchodzi? W auli panuje poruszenie i zaczyna się robić głośno.
   - Proszę Państwa, proszę o ciszę! – klaszcze w dłonie czym udaje mu się zwrócić uwagę wszystkich studentów. – Panowie, zapraszam! – krzyczy, a drzwi do sali otwierają się.
Pierwszy z mężczyzn jest łysy, średniego wzrostu i dość mocno umięśniony. Na jego nosie są prostokątne zwykłe okulary, a na ustach rozciąga się delikatny i nieśmiały uśmiech. Za nim podąża dużo wyższy od swojego poprzednika facet. Jedynym przymiotnikiem jaki określiłby go najlepiej jest… długi. Ten człowiek długie ma wszystko : szyję, ręce, nogi, nos. Czarne włosy starannie przystrzyżone pasują do ciemnej karnacji. Ostatni z nich jest wyższy od pierwszego, ale odrobinę niższy od drugiego mężczyzny. W artystycznym nieładzie krótsze ciemne kosmyki sterczą każdy w inną stronę. W przeciwieństwie do pierwszego i drugiego faceta jego uśmiech nie jest nieśmiały, wydaje się, jakby zajmował pół twarzy. Charakterystyczną rzeczą, którą dzierży w dłoniach jest małych rozmiarów kamera. Mężczyzna nie krępuje się i kręci nią wszystko i wszystkich.
Każdy z nich wydaje mi się nad wyraz znajomy, szczególnie ten ostatni, z kamerą w rękach. Gdzieś mi dzwoni, ale nie wiem, w którym kościele.
   - O jacież pierdzielę! Czy Ty widzisz to co ja? – słyszę podekscytowany głos Zośki, która potrząsa moją własną kończyną górną.
   - Tak szczerze to nie do końca wiem co widzę.
   - Żartujesz? – podnosi głos – To przecież siatkarze i masażysta z reprezentacji Polski!
Moje oczy robią się ogromne i na ten moment swoją wielkością na pewno pobiły rozmiary standardowych spodków od herbaty. Już teraz jest wszystko jasne. W auli słychać głosy podekscytowania i zdziwienia. Gapię się jak Ci trzej wchodzą na podest i serdecznie witają się z doktorem Skowrońskim.
   - Kochani… - wykładowca zwraca się do nas – Chyba nie muszę przedstawiać Wam kogo mamy zaszczyt gościć.  – chichocze, dumny ze swojej elokwentnej uwagi – Aleksander Bielecki, masażysta reprezentacji Polski w piłce siatkowej i mój dawny student, jak również absolwent naszej AWF w Warszawie. – wszyscy zaczynają klaskać. Bielecki podnosi nieśmiało rękę.
   - Witam Państwa.
   - …oraz dwaj siatkarze, reprezentanci Polski na arenie międzynarodowej, Łukasz Żygadło oraz Krzysztof Ignaczak.
   - Cześć Wam! Jak się macie, ludzie?  – krzyczy Ignaczak i macha ręką w naszą stronę nie przestając kręcić. – Oto kwiat młodzieży polskiej w najlepszym wydaniu oraz przyszłość naszego sportu. – odwraca kamerę w swoją stronę i zadziornie puszcza oczko do obiektywu.
   - Witajcie. – Żygadło idzie w ślady kolegów i również wita się. Wszyscy entuzjastycznie odpowiadają im na powitania.
Siedzę na krześle jak zahipnotyzowana i nie wierzę w to co widzę. Patrzę jak Igła bez skrępowania kręci nas swoją kamerą i najprawdopodobniej potem zrobi z tego wątek w swoim „Igłą Szyte”. Uśmiecham się pod nosem. No tak, jego drugą pasją, zaraz po siatkówce jest kamera. Skowroński zaczyna aranżować rozmowę, lecz ja tego nie słyszę. Po prostu gapię się na trzy osoby, które znam. Ale nie tak jak pozostali w tej auli, z telewizji, radia, gazet.
Znam ich osobiście. Znałam ich jeszcze wcześniej, zanim wspięli się na szczyty kariery sportowej.
Krzysztof Ignaczak jest bratem ciotecznym mojej dobrej koleżanki, a zarazem wieloletniej sąsiadki w rodzinnym Wałbrzychu. Igła nie mieszkał razem z nią, lecz często bywał w jej domu. W taki sposób się poznaliśmy i tym samym zakumplowaliśmy. Często z siostrą Krzysia – Olą, jeździłyśmy na jego mecze klubowe, potem reprezentacyjne.
Nie mogę uwierzyć, że nie poznałam Ziomka, Igły i Olka.
   - Pani Dagmaro. – z rozmyślań wyrywa mnie cichy głos Skowrońskiego, który stoi nie dalej jak 2 metry ode mnie – Czy mógłbym Panią prosić o podejście?
   - Boże, co on się Ciebie dziś tak uczepił? – wstając z miejsca słyszę głos Zośki.
Właśnie, czego on chce? Swoją drogą to ciekawe czy chłopaki poznają mnie jak podejdę bliżej, czy tak jak ja nie ogarną sytuacji. Idąc w ich stronę widzę jak oni są zajęci odpowiadaniem na pytanie jakiejś dziewczyny, która co chwila mocno się czerwieni i głupkowato chichocze rozmawiając z Ziomkiem. Taak, Łukasz zdecydowanie potrafi robić wrażenie na kobietach i czarować je swoim uwodzicielskim głosem.
Podchodzę bliżej. Z ust nie schodzi mi dyskretny uśmiech. Tak dawno ich nie widziałam, że teraz z ledwością powstrzymuję ekscytację. Ale nie dziwota, w końcu są cały czas w rozjazdach. Jak nie sezon klubowy, to reprezentacyjny. Cóż, takie życie siatkarza.
   - Słucham, panie doktorze. – Skowroński stoi na uboczu, tak by nie przeszkadzać w rozmowie ze studentami. Reszta towarzystwa nas nie widzi.
   - Przepraszam, że proszę o to Panią, moją najlepszą studentkę, ale na śmierć zapomniałem przynieść z pokoju nauczycielskiego tacy z trzema szklankami i wodą. Byłem taki podekscytowany tą wizytą, a teraz nie mogę stąd wyjść, więc…
   - Jasne, nie ma sprawy. – wchodzę mu w zdanie i puszczam oczko jak do najlepszego kumpla.
   - Och… - wydaje się być zbity z tropu i zaskoczony moim entuzjastycznym podejściem do sprawy - Ale czy to nie będzie dla Pani kłopot? Tak bardzo niezręcznie jest mi Panią o to prosić. – jęczy. Owszem, nie lubię go, ale jednak coś mi mówi, by mu się nie sprzeciwiać. Poza tym, co mi szkodzi przynieść z pokoju tej wody? Korona mi z tego powodu nie spadnie.
   - Panie doktorze, a możemy umówić się tak, że ja przyniosę to o co pan mnie prosi, a pan przymknie oko na moje dzisiejsze… hm…rozkojarzenie na zajęciach? - uśmiecha się nieśmiało i po krótkim namyśle wyciąga w moim kierunku dłoń.
   - Umowa stoi. – uścisk ma silny – Proszę, oto klucze do pokoju.
Niepostrzeżenie wychodzę z auli i kieruję swoje kroki w stronę pokoju nauczycielskiego. Mam lekki problem ze znalezieniem odpowiedniego klucza spośród ich pęku, lecz za chwilę zamek ustępuje, a ja wchodzę do pomieszczenia. Szybko lokalizuję trzy szklanki oraz butelkę wody i tak by nikt mnie nie zobaczył opuszczam pokój. No, Skowroński, masz u mnie dług wdzięczności, myślę i uśmiecham się pod nosem.
Wchodząc z powrotem do auli słyszę ożywioną konwersację Bieleckiego ze studentami, który teraz rozrysowuje coś na dużych rozmiarów tablicy.
Widzę, że Żygadło spogląda na mnie co jakiś czas z nieodgadnionym i zamyślonym wyrazem twarzy, dotykając swojej wargi palcem wskazującym. Ja jednak nie wykonuję żadnego ruchu, nie chcę by teraz wyszło to, że znam się z siatkarzami i masażystą. Nie przy tych wszystkich ludziach, a co gorsza przy wykładowcy.
Stawiam butelkę wody oraz trzy szklanki na stole przed chłopakami. Stojąc przy nich tak blisko nie mam odwagi spojrzeć na ich twarze. Serce łomocze mi w piersi. Mam ochotę krzyknąć „Chłopaki, jak dobrze Was znowu zobaczyć!”, lecz wiem, że w tej chwili jest to niemożliwe.
   - Dagmara? – zamieram w bezruchu - Miśka, to naprawdę Ty? – słyszę nad głową głos Ziomka.
Na szczęście inni tego nie słyszą, ponieważ Olek cały czas odpowiada na pytania. Ostatecznie decyduję się podnieść głowę. Na wysokości swojego wzroku napotykam niebieskie tęczówki Krzyśka oraz czekoladowe Łukasza. 
   - Miśka! – krzyczy Ignaczak ile tylko ma sił w płucach przerywając w pół zdania zdziwionemu masażyście i od razu czuję jak zamyka mnie w niedźwiedzim uścisku oraz jak zgniata mi żebra.
W jednej chwili na sali zapada cisza.
   - Jej, Daga, to jednak Ty, rudzielcu! – teraz tuli mnie Ziomek nie mogąc powstrzymać ekscytacji. – Kopę lat, Misia!
   - Chłopaki, tak to ja i wszystko się zgadza, ale możemy to załatwić potem? Nie chcę scen. – uśmiecham się jednak do nich i mam ochotę wyściskać jednego i drugiego.
   - Właśnie… - Igła odwraca się do ludzi totalnie zaskoczonych sceną rozgrywającą się na ich oczach i całkowicie ignoruje moją prośbę. – Wybaczcie nam nasze zachowanie, ale…
   - Ale właśnie spotkaliśmy naszą bardzo dobrą kumpelę i nie ładnie by było się nie przywitać, prawda? – Ziomek wchodzi w zdanie Krzyśkowi i kończy je z wielkim uśmiechem na twarzy, patrząc na mnie. Ja również mimo woli się uśmiecham.
Z jednej strony obejmuje mnie Łukasz, z drugiej Krzysiek, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię. Przecież nikt miał nie wiedzieć, że znam prawie całą legendarną reprezentację Polski w siatkówce. Nie będę miała teraz życia!
   - Och, panna Michałowska nie chwaliła się, że zna tak zasłużone osobistości. – Skowroński podchodzi do nas i uśmiecha się w moją stronę.
Uff, chyba nie jest zły. Czerwienię się i spuszczam wzrok na swoje biało-czarne trampki.
   - Ale teraz uciekaj na miejsce, porozmawiacie sobie po zajęciach, dobrze? – puszcza mi oczko, tak jak ja jemu kilka minut temu. Chyba polubię tego gościa.
Niechętnie wyplątuję się z objęć chłopaków, lecz odchodząc patrzę na nich z miną „Pogadamy potem.”. Siadam na miejsce, a oni wracają do odpowiedzi na pytania, choć cały czas spoglądają w moją stronę z uśmiechem wymalowanym na twarzach.
Na moim miejscu czeka na mnie podekscytowana Zośka z szeroko otwartymi ustami. Po prostu podskakuje na swoim krześle.
   - Zamknij buzię bo jeszcze Ci tak zostanie. - chichoczę widząc jej minę. - Jak sądzę masz kilka pytań.  
   - Yyy, tak, kilka milionów pytań.
   - Okej. – kręcę głową rozbawiona.
   - Dlaczego mi nie powiedziałaś, że znasz prawdopodobnie całą hot! reprezentację siatkówki?
   - Cóż, nie prawdopodobnie, tylko w sumie całą. – spuszczam wzrok zawstydzona.
   - Nooo koleżanko, w takim razie jeszcze bardziej sobie grabisz w tym momencie.
   - Ej, zejdź ze mnie. – unoszę ręce w geście obrony - Chciałam Ci powiedzieć jak tylko ogarnęłam kto właśnie wszedł do auli, ale w tej samej chwili Skowroński poprosił mnie do siebie.
   - I przy okazji wysłużył się Tobą. – wywraca oczami.
   - E tam. – macham ręką. – A poza tym, nie chciałam być jakimś dziwadłem kiedy wszyscy by się o tym dowiedzieli. Nie miałabym życia na uczelni. Każdy prawdopodobnie czegoś by chciał, a to bilety na mecz, a to autograf. – patrzę jej w oczy – I wiesz, że nie lubię być w centrum uwagi.
   - Wiem Miśka, wiem. – ściska mi dłoń i uśmiecha się delikatnie. – Ale mnie musisz z nimi poznać, pliiiiis! – składa ręce jak do modlitwy i robi maślane oczka, które w każdej sytuacji na mnie działają.
   - Okej okej, niech będzie, wariatko!

7 komentarzy:

  1. No wiedziałam, że to będą siatkarze. W tym jednym nie dałaś rady mnie zaskoczyć, ale z resztą to mnie powaliłaś. W życiu nie spodziewałabym się, że to będzie Igła i Ziomek. No i nigdy też nie spodziewałabym się, że ona zna calutką reprezentację. Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładnie, ładnie... podoba mi się... hue hue

    OdpowiedzUsuń
  3. No to ładnie! :D Podoba mi się coraz bardziej, moja droga! Nie sądziłam, że Daga ma takie szerokie znajomości :D Co ten profesorek się jej tak uczepił? : > No i czeka ją chyba poważna rozmowa z Zośką? :) Pisz dalej, a ja czekam ! :P
    Pozdrawiam gorąco .!
    Wiesz kto.!

    OdpowiedzUsuń
  4. Za iglę i Ziomka już plus! Zostanę tu na dłużej! Bardzo podoba mi się podoba twój styl pisania dlatego,nominuję Cię do The Versatile Blogger. Więcej informacji na senna-rzeczywistosc.blogspot.com W zakładce: The Versatile Blogger. Pozdrawiam; *

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahah :D uwielbiam *.* Igłą z kamerą nieśmiertelny ♥
    Nie ma jak spotkanie na wykładzie ;) Czekam na kolejne :) informuj
    gg: 43125382
    tt. @juti183
    http://spadajace-szczescie.blogspot.com do wyboru, bo nie wiem czy już namiary zostawiałam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszstko co potrzeba, żeby stworzyć świetne opowiadanie ;D Igła+Kamera, a potem Ziomek i jego głos..ahh aż się rozmarzyłam ;P z niecierpliwością czekam na kolejny ;) Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń