26 sierpnia 2013

IV. Odrabiasz pracę domową?


Gdy Misiek wynosił mnie z wielkiej hali „na barana”, za nim podążali wszyscy siatkarze udający się do szatni by się przebrać i umyć po treningu. Gdyby nie moja szybka reakcja, Michał zaniósłby mnie do pomieszczenia, gdzie prawdopodobnie zobaczyłabym tuzin nagich facetów. Nie powiem, propozycja była kusząca, lecz ostatecznie do głosu doszedł rozsądek i zdrowe myślenie. Przecież nie chciałam być upośledzona tamtejszymi widokami i do końca życia nie widzieć na oczy.
Kiedy stoję już o własnych nogach przed drzwiami do męskiej przebieralni, dzielnie odmawiam Kubiakowi, który jednak chce namówić mnie na wejście do szatni, ciągnąc mnie bezceremonialnie za rękę. Nie wykluczone było to, że przed treningiem mógł wypić jakieś procenty, bądź też nawąchać się czegoś niezdrowego, zapewne ze Zbyszkiem Bartmanem. Nie zdziwiłabym się gdyby to było prawdą, ponieważ z Miśka i Zibiego to jednak niezłe ziółka, o czym przekonałam się nie raz na własnej skórze jeszcze przed moim wyjazdem na studia, czyli w liceum, kiedy spotykałam się z siatkarzami bardzo często jeżdżąc na ich treningi wraz z Ignaczakiem. Wtedy to właśnie z Kubiakiem miałam najlepszy kontakt, co było prawdopodobnie spowodowane tym, że między nami była najmniejsza różnica wieku.
Będąc już bezpieczna i uwolniwszy się od ataków ze strony przyjmującego reprezentacji Polski stwierdzam, iż podczas tego całego zamieszania, prawdopodobnie zostawiłam swoją torbę na trybunach. Serce podchodzi mi do gardła, ponieważ w mojej brązowej torbie na ramię znajduje się dosłownie cały mój dobytek. Telefon, pieniądze na życie, dowód osobisty, wszystkie ważne dokumenty, no i oczywiście notatki z dzisiejszych zajęć.
Mając nadzieję, że hala nie została jeszcze zamknięta na cztery spusty, biegnę i ciągnę za klamkę. Mam szczęście, ponieważ jest jeszcze otwarta. Oddycham z ulgą, a serce wraca do standardowego i nie grożącego zawałem rytmu. Gdy otwieram drzwi czuję, że nie jestem sama w tym ogromnym pomieszczeniu, ponieważ od progu daje się słyszeć głośne uderzenia piłki oraz skrzypienie gumy butów w kontakcie z parkietem.
Jestem bardzo ciekawa kto też jest jeszcze na hali i robię parę kroków by dojrzeć co dzieje się na boisku. Podchodzę bliżej i zakładając ręce na piersi opieram się lewym ramieniem o ścianę.
Oprócz niego na hali nie ma nikogo więcej. Samotnie ćwiczy dynamiczną i piekielnie mocną zagrywkę z wyskoku. Po drugiej stronie siatki leży bardzo dużo piłek marki Mikasa w kolorze niebiesko-żółtym i cały czas dochodzą nowe. Kiedy piłka jest w kontakcie z jego twardą ręką podczas zagrywki, słyszę niewyobrażalnie głośny plask, którego dźwięk odbija się od ścian hali.
Siatkarz w momencie zagrywania z wyskoku to niesamowity widok. Obserwator nie może pojąć jak  człowiek może wygiąć się oraz ułożyć ciało w taki sposób i to jeszcze w powietrzu, prawie metr nad ziemią.
Jego czoło usiane jest przezroczystymi i słonawymi kropelkami potu, które raz po raz wyciera rękawem swojej koszulki. Ostre rysy twarzy są jeszcze bardziej napięte, wykonując mordercze ćwiczenie jakim jest serw. Jednocześnie na twarzy widać zdeterminowanie i niesamowitą wolę dopracowania każdego, nawet najmniejszego ruchu do perfekcji. Kiedy po raz kolejny piłka nie przechodzi na drugą część boiska, a przeszkodą dla niej staje się czarno-biała siatka, mężczyzna nie wytrzymuje i daje upust swoim emocjom.
   - Kurwa mać! Szlag by to trafił! – krzyczy i zamyka twarz w dłoniach.
   - Odrabiasz pracę domową? – nawet nie wiem kiedy z moich ust wydobywają się słowa, na które on od razu reaguje.
   - Co? – mówi automatycznie, dopiero ogarniając co się dzieje. Był maksymalnie skupiony na piłce, więc teraz musi minąć chwila, aż wróci na ziemię. Widać, że jest zaskoczony moją obecnością tutaj. Po chwili oczy stają się całkowicie przytomne.
   - Pytałam, czy odrabiasz pracę domową zadaną przez trenera. – powtarzam cierpliwie i kieruję się do miejsca skąd obserwowałam dzisiejszy wieczorny trening siatkarzy. W duchu dziękuję Bogu, że moja torba jest cała, zdrowa i w nienaruszonym stanie.
   - Powiedzmy, że pracuję nad dodatkowym nieobowiązkowym zadaniem dla chętnych. – mówi i podchodzi do pierwszego rzędu krzesełek. Na jednym z nich leży butelka wody mineralnej oraz biały duży ręcznik.
Schodząc po schodkach przyglądam się mu dyskretnie.
   - A Ty? Co Ty tu robisz? – pyta kiedy stoję już obok niego – Jakieś zajęcia pozalekcyjne? Może wyrównawcze? – śmieje się z wyższością i łyka wody.
   - Nie nie, raczej nie potrzebuję korepetycji. – uśmiecham się przyjaźnie nie zważając na jego ton głosu, odkładam torbę na krzesełko i podnoszę z ziemi jedną z tak wielu piłek leżących na parkiecie.
Obracam ją w dłoniach i zastanawiam się czy jeszcze pamiętam cokolwiek z lekcji udzielanych mi przez Ziomka dotyczących techniki. Postanawiam to sprawdzić, tu i teraz.
Powoli kieruję się na miejsce, z którego zawodnicy wykonują zagrywki. Bartek przygląda mi się z nie mała ciekawością i teraz stoi tuż przy dłuższej linii boiska z rękoma założonymi na piersi oraz obojętnym wyrazem twarzy. Zapominając, że ktokolwiek obecny jest na hali, robię wykrok lewą stopą, a lewą rękę w której dzierżę piłkę unoszę tak, by wraz z klatką piersiową tworzyła kąt prosty. Wyciągam się jak struna i nabieram powietrza do płuc, które za moment zostaje wypuszczone z cichym świstem. Przymykam oczy by się skoncentrować i zrelaksować. Kiedy czuję, że jestem gotowa energicznie podrzucam piłkę na odpowiednią dla mnie wysokość i układam ciało w powietrzu we właściwy sposób. Słychać plask piłki w kontakcie z wewnętrzną częścią dłoni oraz uderzenie jej o parkiet, dokładnie w sam prawy narożnik pomarańczowego boiska.
Przekrzywiam głowę i patrzę jak piłka powoli się zatrzymuje. Nic nie mówiąc wracam po swoją torbę.
   - Łał, nieźle. – mówi Bartek, a ja w jego oczach nie widzę już wyższości ani obojętności. Dostrzegam za to szacunek i zaskoczenie tym co przed chwilą widział.
   - Dzięki. – uśmiecham się i zakładam torbę na ramię. – Szkoła Łukasza Żygadło robi swoje.
   - Tak, widać było styl Ziomka. – kiwa głową z uznaniem. – Chyba ja też powinienem się zgłosić do niego na naukę. – wzdycha ciężko spuszczając głowę.
Po chwili chłopak odwraca się i idzie w kierunku krzesełek, tam gdzie zostawił butelkę wody, a ja wpatruję się w jego plecy. Ramiona ma spuszczone co sprawia, że automatycznie się garbi, a sylwetka nie wygląda już tak dobrze. Widzę jak siada i podpiera dłońmi głowę. Mimo, że znam go dopiero od jakichś 30 minut stwierdzam, że coś go gryzie, widać to na kilometr.
Biorę głęboki wdech, podchodzę bliżej i siadam obok. Razem przez chwilę milczymy i wpatrujemy się w przestrzeń. Słychać tylko nasze miarowe oddechy, które mieszają się ze sobą.
   - Oglądałam parę Waszych ostatnich meczy… - mówię nie patrząc na niego, lecz kątem oka widzę, że on przygląda się mojemu profilowi - …i widziałam co potrafisz będąc na boisku. W prawdzie nie znam Cię, ale wydaje mi się, że chwilowa niedyspozycja nic nie oznacza, bo ta zdarza się każdemu sportowcowi.
Słyszę jego gorzki śmiech i spoglądam na niego.
   - Ale mnie ostatnio bardzo często się to przytrafia i niestety nie trwa tylko przez chwilę. – ponownie odwraca wzrok i patrzy przed siebie.
Teraz to ja przyglądam się jego twarzy, na której widać delikatny, miękki zarost charakterystyczny dla młodego mężczyzny, a na policzkach kilka małych brązowych pieprzyków. Nagle odwraca głowę i przyłapuje mnie na tym jak mu się przyglądam. Nasze oczy spotykają się, lecz żadne z nas nie odwraca wzroku. Jego niebieskie tęczówki są bardzo jasne, a okalają je dwa wachlarze długich kruczo-czarnych rzęs. W końcu uwalniam się od tego przytłaczającego spojrzenia i przenoszę wzrok z powrotem przed siebie.
   - Znałam kiedyś pewną dziewczynę, która bardzo chciała osiągnąć duży sportowy sukces w życiu. – mówię, a mój głos jest cichy, lecz na tyle głośny by Bartek go słyszał – Trenowała codziennie, lecz czasem sobie odpuszczała myśląc, że przecież jeden czy dwa treningi mniej nic tu nie zmienią. Była bardzo pewna siebie. Kiedy nadszedł ostateczny sprawdzian jej umiejętności, który miał zadecydować czy nadaje się do tego co chce robić, okazało się, że nie jest wystarczająco dobra, że są lepsi od niej na miejsce w drużynie narodowej juniorek. – zamilkłam. Kątem oka widzę, że chłopak jest zaciekawiony moja opowieścią i czeka na ciąg dalszy. – Jej świat legł w gruzach, załamała się. Wtedy pojawił się ktoś kogo Ty i ja bardzo dobrze znamy. Ktoś, kto przetłumaczył jej, że gdy będzie ciężko pracować i nie odpuszczać, osiągnie swój cel. Tak też się stało, Igła miał rację. – patrzę ponownie na jego twarz i delikatnie unoszę kąciki ust - Po roku dostałam się do drużyny narodowej juniorek w siatkówce. Byłam najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem.
   - Byłaś w juniorach? – widzę w jego oczach nie małe zaskoczenie, ale też podziw. Kiwam głową.
   - Zgadza się.
   - Więc dlaczego teraz nie grasz?
Słysząc to pytanie odwracam głowę i spuszczam wzrok na swoje dłonie. Pozwalam by rude długie włosy spadły mi na policzki i stworzyły niejako barierę między mną a nim. Bawię się chwilę palcami i myślę nad tym co zaraz powiem.
   - Za mnie zdecydowała kontuzja. – wzdycham – Paskudne złamanie, które do końca życia wykluczyło mnie z gry.
   - Przykro mi. – słyszę jego smutny głos po mojej lewej stronie.
   - Nie mówię Ci tego by było Ci przykro lub żebyś mi współczuł. – odwracam się przodem do niego i podciągam nogi pod brodę równocześnie patrząc mu prosto w twarz. – Chcę Ci po prostu wytłumaczyć na swoim własnym przykładzie, że mimo iż czasem los rzuca nam kłody pod nogi, to nie wolno się poddawać, po prostu nie warto. – wzruszam ramionami i uśmiecham się łagodnie do niego. Widzę pewną zmianę w jego twarzy.
   – Kiedy ogląda się Wasze mecze… - kontynuuję -  …widać ile serca wkładasz w to co robisz. Widać, że robisz to co kochasz, że dla Was wszystkich siatkówka to coś więcej niż gra. Więc nie popełniaj tego błędu co ja, nie odpuszczaj. Ale trening to nie wszystko, najbardziej liczy się wola walki, cierpliwość i wiara w swoje umiejętności oraz to co masz tutaj. – kładę dłoń na jego piersi po lewej stronie, a on kiwa głową na znak, że się ze mną zgadza - W Twoim przypadku umiejętności są ogromne, wiem co mówię.
Chwilę każde z nas milczy i przetrawia w głowie moje słowa. Kiedyś nie potrafiłam o tym normalnie mówić, nie mogłam sobie poradzić z tym, że już nigdy nie zagram na boisku. Lecz teraz, gdy minęło tyle lat, udało mi się podejść do tego z dystansem. Znalazłam coś w czym jestem równie dobra jak kiedyś w siatkówce. Teraz jest to fizjoterapia i pomaganie takim ludziom jak ja przed laty, by wrócili do pełnej sprawności i robili to co kochają, czyli uprawiali dalej sport.
   - Miśka! Miśka, gdzie jesteś? – nagle rozlega się krzyk Ignaczaka, który wpada na halę już całkowicie odświeżony i przebrany w normalne ciuchy.
   - Tutaj! – wyrywam się z zamyślenia i macham mu ręką.
   - No, wszędzie Cię szukam. - stoi w wejściu na halę – Chodź, możemy się zbierać.
   - Okej, już idę! – krzyczę, a Krzysiek kiwa głową.
   - Czekamy na zewnątrz! – mówi i wychodzi z hali.
Zbieram swoją torbę i wstaję z miejsca. Zakładam ją na ramię.
   - Na mnie już pora. – mówię do Bartka, który również wstał i teraz wpatruje się we mnie. Widzę, że moja historia wywołała u niego nie mały szok.
   - Szkoda, bo fajnie mi się z Tobą gadało. – podaje mi dłoń z nieśmiałym uśmiechem na ustach, którą ściskam. – Dziękuję za rozmowę, naprawdę pomogła.
   - W takim razie cieszę się, że mogłam Ci pomóc. – cały czas nie puszcza mojej dłoni i wpatruje się w moje oczy co mnie odrobinę peszy.
   - Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy, Dagmaro. – kiedy wymawia ostatnie słowo robi to bardzo dokładnie, tak jakby smakował moje imię. Rumienię się delikatnie.
   - Ja również. Trzymaj się, Bartek. – w końcu odrywamy się od siebie – I pamiętaj co Ci powiedziałam. Nie jesteś jedyną osobą, która w Ciebie wierzy.
   - Będę pamiętał. – teraz uśmiecha się szeroko, a ja odpowiadam tym samym. – Jeszcze raz dzięki.
Nic nie mówię tylko kiwam głową i powoli odwracam się, kierując do wyjścia. Cały czas jednak czuję jego świdrujący wzrok na sobie i uśmiecham się pod nosem. Zdecydowanie mam jakąś dziwną słabość do siatkarzy.

__________
blues rock w połączeniu z hard rockiem to zdecydowanie fantastyczna mieszanka wybuchowa.

ZZ Top, dziękuję.

5 komentarzy:

  1. Rozdział świetny :) Szczerze rozmkwa z Bartkiem i troszkę informacji o Dagmarze m.in dlaczego nie gra w siatkówkę ;c Z niecierpliwością czekam na kolejny! ;* Zalraszam do siebie: http://trudna-milosc-ciezka-przeszlosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. I love it.! Po raz kolejny zaskakujesz mnie tym w jak wspaniały sposób wszystko opisujesz i jak wspaniałe są twoje dialogi.! :D Zakochałam się w tym opowiadaniu od pierwszego przeczytania i na pewno nie zrezygnuję z czytania go.! Fajnie, że opisałaś trochę przesżłości Dagi, dzięki temu my czytelnicy możemy sobie ją jeszcze lepiej wyobrazić i poznać. :D Pouczająca rozmowa z Kurkiem i ciocia dobra rada Daga zawsze i wszędzie na posterunku.! :D To mi się podoba.! ;p Może Daga powinna pomyśleć nad drugim fakultetem jakim byłby psychologia? :> Z pewnością by się w tej dziedzinie sprawdziła.! :D
    Z niecierpliwością czekam na kolejną zapewne równie interesującą część.! :D
    A tym czasem gorąco pozdrawiam i ściaskam.! ;*
    P.S
    Spodziewaj się mnie w czwartek.! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bóstwie twoje dialogi są niesamowite. Nawet nie wiem jak je opisać, strasznie wciągają i przyjemnie je się czyta.

    Rozmowa Dagi i Kurka bardzo ciekawa i pouczająca.

    Czekam na następny i pozdrawiam Via.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co ja mam napisać? Rozdział świetny! Twój sposób pisania jest fenomenalny. ZAZDRASZCZAM. A rozmowa Bartka z Dagmarą poruszyła mnie bardzo.. Czekam na następny i zapraszam do siebie na nowe. http://senna-rzeczywistosc.blogspot.com/ i http://w-pulapce-uczuc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurdę widzę, że do akcji wkracza jeszcze Kurson. I bardzo dobrze. Ale Kubiak z drugiej strony to również klasa sama w sobie.
    Kurdę historia dziewczyny i sama kontuzja musiała być cholernie bolesna.



    Naiwność jedna z potencjalnych chorób cywilizacyjnych. Ludzie robią wszystko by być w centrum uwagi, by być docenianym, często narażając się na szyderstwa, podobnie zrobiła Łucja, którą życie wystawia na kolejną próbę. Tym razem na swojej drodze spotkała Jego - młodego, obiecującego przyjmującego Skry. Co z tego wyniknie? Zapraszam serdecznie na PROLOG nowej historii.

    heroicznanaiwnosc.blogspot.com

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń