02 września 2013

V. Krzysiu Ignaczak, minister obrony narodowej.


Po wyjściu z hali Torwar siatkarze pojechali wielkim autobusem reprezentacji Polski do Hotelu B&B w Warszawie, dokładnie położonym niedaleko lotniska Okęcie.
Jeszcze przed wyjazdem czekali na spóźniającego się Bartka Kurka, który jako ostatni wyszedł z hali treningowej, po części przeze mnie.
Żegnając się z nimi obiecałam, że na pewno jeszcze się zobaczymy. Igła powiedział, że nie ma innej opcji, a oni wręcz nie dadzą mi o sobie zapomnieć. Szczerze mówiąc, cieszył mnie taki obrót sprawy. Kazał również podać sobie mój numer telefonu.
 

***

 
Siedzę już w swoim czerwonym Garbusie i czekam, aż światło na skrzyżowaniu zmieni swój kolor na zielony. Bębnię palcami o kierownicę by zagłuszyć panującą w aucie ciszę, ponieważ samochodowe radio jest zepsute od około 4 miesięcy, a ja jakoś nie miałam czasu ani ochoty by oddać je do naprawy. Opieram podbródek na dłoni, a łokieć na podłokietniku i przymykam oczy. Dopiero teraz czuję jak bardzo jestem zmęczona po całym dniu pełnym zaskoczeń i niesamowitych zwrotów akcji.
Wrzucam pierwszy bieg słysząc niezadowolone, wręcz rozwścieczone klaksony kierowców stojących za mną.
   - No już, przecież to prawie zabytek, dajcie żyć. – mruczę pod nosem do siebie i leniwie ruszam z miejsca.
W drodze do akademika jeszcze raz analizuję dzisiejszą oczyszczającą rozmowę z jednym z siatkarzy reprezentacji Polski. Uśmiecham się pod nosem na myśl, że miejmy nadzieję, pomogłam mu choć trochę.
Podjeżdżając pod akademik, który jest usytuowany przy AWF, stawiam samochód na zaaranżowanym małym parkingu przed wejściem i na odchodne życzę kolorowych snów Gabrielowi. Wchodząc do budynku zaglądam do kantorka pani Wiesi, woźnej w naszym akademiku, lecz widzę ją siedzącą w bujanym wiklinowym fotelu przed włączonym telewizorem, śpiącą z otwartymi ustami, z których co chwila wydobywa się ciche chrapnięcie. Nie chcąc jej budzić, bezszelestnie wycofuję się z kanciapy i zaczynam wspinaczkę po schodach by dotrzeć na pierwsze piętro. Mijając wiele drzwi słyszę zlepki rozmów, głośną muzykę i różne tego typu odgłosy, które są dla mnie normalnością od kiedy przebywam tutaj. Jest około godziny 21, ale w akademiku dopiero rozpoczyna się nocne życie.
Stojąc pod drzwiami z numerem 7 zaczynam grzebać w torbie w poszukiwaniu kluczy. Kiedy pod palcami czuję znajomy kształt, drzwi otwierają się z impetem, a mi serce mało nie wyskoczy z piersi.
   - Daga, nareszcie! – słyszę w jego głosie ulgę na którą nie zwracam uwagi. Mijam go nawet na niego nie patrząc.
   - Myślałam, że Cię nie ma. – mruczę pod nosem, a w duchu żałuję, że nie jest to prawda.
   - Jestem. – zamyka drzwi odrobinę za mocno i przekręca zamek. – Jestem, wydzwaniam do Ciebie i martwię się.
   - Och, cóż za troska. Mam Ci za to kupić kwiaty? – ironizuję, ponieważ nie umiem z nim już inaczej rozmawiać. Rzucam torbę na łóżko i zdejmuję ciemną krótką dżinsową kurtkę, która ląduje na krześle przy biurku.
Za sobą słyszę jego kroki, czuję jak stoi za mną, lecz ja nie odwracam się. Szybko lokalizuję gumkę, która leży na stole i związuję nią włosy tworząc niechlujnego koka.
   - I co, nie masz mi nic do powiedzenia? – warczy - Może łaskawie wyjaśnisz mi gdzie byłaś i dlaczego nie odbierałaś telefonów.
   - Że słucham? Wybacz, ale chyba się przesłyszałam… – odwracam się z prędkością światła i widzę przed sobą jego wściekłą twarz. Zadzieram głowę i hardo patrzę mu w ciemne oczy. – Śmiesz robić mi wyrzuty z tego, że nie odbieram od Ciebie telefonów? Ty chyba sobie kpisz, człowieku! – wbijam mu palec wskazujący w klatkę piersiową – Jesteś teraz ostatnią osobą, przed którą musze i mam ochotę się tłumaczyć, słyszysz? Ostatnią! To moja sprawa gdzie wychodzę, z kim wychodzę i o której wracam, jasne? A Ciebie to guzik obchodzi.
Widzę jak otwiera usta chcąc coś powiedzieć, lecz zamyka je i odwraca wzrok. Wykorzystuję ten moment i łapiąc za pidżamę z szafki kieruję się do łazienki.
   - Okej. Daga słuchaj, masz rację, przepraszam. Proszę, porozmawiajmy. Wiesz, że tamta laska…
   - Dość! Jestem zmęczona. – unoszę rękę i przerywam mu szybko, słysząc co chce mi powiedzieć. Nie chcę i nie mam ochoty słuchać tego po raz enty. Zamykam drzwi łazienki i przekręcam malutki kluczyk.
   - Cholera! – słyszę jego krzyk przytłumiony przez ścianę oraz brzęk kluczy, które bierze z biurka, a za chwilę potężnie rozwścieczone trzaśnięcie.
Opieram się o drzwi łazienki i chowam twarz w dłoniach. Biorę parę głębokich wdechów licząc, że dzięki nim się uspokoję, a ręce przestaną się trząść ze zdenerwowania.
Byłam z Kacprem ponad dwa lata, lecz przez ostatnie pół roku nasz związek był całkowitą fikcją, jednym wielkim cholernym kłamstwem i nieporozumieniem. Na początku wydawało mi się, że to miłość, że jestem szczęśliwa, że złapałam Pana Boga za nogi. Kacper – szkolny playboy, do którego wzdychały chyba wszystkie dziewczyny na uczelni, zwrócił uwagę na mnie – osobę, która paradoksalnie nie lubiła rzucać się w oczy. Imponował mi wszystkim - urodą, intelektem, stylem bycia. I choć widziałam, że lubił spoglądać pożerającym wzrokiem na inne dziewczyny, nic z tym nie robiłam. Zośka dawno mówiła mi, żebym go zostawiła i poszukała sobie kogoś innego, bo on nie jest mnie wart, ale ja byłam całkowicie zaślepiona, nic do mnie nie docierało, żadne sensowne argumenty. Lecz kiedy dwa tygodnie temu przyłapałam go z moją koleżanką z roku gdy uprawiali seks w naszym pokoju w akademiku, coś we mnie pękło. Powiedziałam dość ciągłym upokorzeniom, przejrzałam na oczy i postanowiłam nie mieć już nic wspólnego z Kacprem Wagnerem.
Chciałam przenieść się do innego pokoju, ponieważ kiedyś, na początku naszego związku na własną odpowiedzialność zamieniliśmy się tak, by mieszkać razem. Niestety teraz nie było takiej możliwości, by ponownie zamieszkać osobno. Sytuacja była chora, ponieważ teoretycznie nie byliśmy już razem, ale cały czas mieszkaliśmy w jednym pokoju, a ja musiałam patrzeć na tą jego minę zbitego psa, kiedy błagał mnie o wybaczenie. Miałam tego serdecznie dosyć, byłam tym po prostu zmęczona.
Po szybkim prysznicu i przebraniu się w pidżamę, postanawiam położyć się dziś wcześnie. Teraz czuję, że jestem całkowicie wypompowana ze wszystkich sił.
Gdy leżę już w łóżku, przykryta miękką kołderką i przymykam oczy by odpłynąć, słyszę dźwięk nadchodzącego SMS-a. W pierwszej chwili mam ochotę go olać, lecz ostatecznie podnoszę się do pozycji siedzącej i sięgam po telefon leżący cały czas w torbie. Jeżeli to kolejna wiadomość od operatora to się poważnie zdenerwuję. Wzdycham i otwieram SMS-a przysłanego z nieznanego mi numeru.


Daga, mam nadzieję, że nie obudziłem, a jeżeli obudziłem to trudno, musisz mi wybaczyć, ponieważ jestem już po szóstym piwie, a końca jak na razie nie widać. Chciałem Ci tylko przekazać od nas wszystkich, że strasznie się cieszymy, iż los znów nas ze sobą połączył. Stęskniliśmy się bardzo za Tobą, więc koniecznie musimy nadrobić stracony czas. Śpij dobrze i do zobaczenia.

PS. Bartosz Kurek kazał jeszcze raz Ci podziękować. Za co, nie mam zielonego pojęcia, bo nie chciał mi nic powiedzieć. A to pisałem ja, Krzysiu Ignaczak, minister obrony narodowej. ;)


Czytam tę wiadomość po raz czwarty i nie mogę przestać się śmiać. Ledwo patrzę na oczy, lecz wystukuję szybką i krótką odpowiedź.


Kochani, ja za Wami też bardzo mocno tęskniłam, więc teraz nie pozbędziecie się mnie tak łatwo. :) A odnośnie tego piwa, to czy Andrea o tym wie? Pewnie nie… Dobranoc, kolorowych snów Wam życzę i braku bólu głowy w dniu jutrzejszym.

PS. Przekaż Bartkowi, że polecam się na przyszłość ;)


Klikam „wyślij” i odkładam telefon na nocną szafkę. Przytulając policzek do pachnącej truskawką poduszki stwierdzam, że to był naprawdę udany dzień.

__________
ale że jak to, MHJW i ME bez Zbigniewa? to kto będzie teraz w pokoju z Kruszyną?

PS. informuję tylko te osoby, które zapisane są w adekwatnej ku temu zakładce. Z poważaniem, redhead.

5 komentarzy:

  1. Cham, cham i jeszcze raz cham z tego Kacpra.! ;< Nie lubię go.! Jak mógł coś takiego zrobić Dadze? No jak? ;/ Całe szczęście, że dziewczyna jest taka stanowcza i nie pozwala sobie w kaszę dmuchać.! :D A Kacper na drugi raz pomyśli zaczym coś głupiego zrobi, teraz ma dobrą nauczkę.! Hahahahaha :D rozwalił mnie doszczętnie sms Igły a zwłaszcza słowa: "jeżeli obudziłem to trudno, musisz mi wybaczyć, ponieważ jestem już po szóstym piwie, a końca jak na razie nie widać." No po prostu kocham tego człowieka i za każdym razem jak widzę jego zdjęcie to od razu szeroki banan pojawia mi się na twarzy. :D No dobra nie będę Ci tu więcej nudzić.! :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i mam nadzieję, że dodasz go szybko, ponieważ ciekawi mnie to, co wydarzy się dalej.! :D Kocham twoje opowiadania, a w dialogach to już zakochałam się na Amen.! :D No dobra, teraz już na serio uciekam.!
    Pozdrawiam gorąco, chociaż za oknem pizga.! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten Kacper to co to w ogóle jest. Nie rozumiem, zdradza i jeszcze ma czelność prosić o wybaczanie? Niedorzeczność

    No i piękne PS. od Igły, coś czuje, że Dagę i Bartka coś może połączyć.

    Naiwność jedna z potencjalnych chorób cywilizacyjnych. Ludzie robią wszystko by być w centrum uwagi, by być docenianym, często narażając się na szyderstwa, podobnie zrobiła Łucja, którą życie wystawia na kolejną próbę. Tym razem na swojej drodze spotkała Jego - młodego, obiecującego przyjmującego Skry. Co z tego wyniknie? Zapraszam serdecznie na PROLOG nowej historii.

    heroicznanaiwnosc.blogspot.com

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam do mnie :) http://lovebyskijumpers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Asiu,
      Na początek chciałabym Ci zadać oczywiste pytanie, a mianowicie : czy zostawianie komentarzy jest obowiązkowe i czy ja każe Ci to robić? Nie chcesz, nie musisz tego robić, żyjemy w wolnym i demokratycznym kraju gdzie obowiązuje wolność słowa. ;)
      Dalej… Ja założyłam tego bloga po to by podzielić się z Czytelnikami swoją wyimaginowaną historią, ponieważ bardzo lubię pisać, a nie po to by zbierać jak najwięcej wejść, albo komentarzy. Dla mnie to nie jest najważniejsze, ważne, ale nie NAJważniejsze.
      A wchodzenie na czyjegoś bloga, czytanie go tylko po to by zostawić komentarz, a potem czekanie aż ta osoba zrobi to względem Ciebie jest jak dla mnie niedorzeczne, ponieważ nie o to w tym chodzi, przynajmniej według mnie ;)
      Ja naprawdę wolę gdy ktoś zajrzy do mnie, przeczyta, pomyśli sobie „kurcze, dziewczyna nieźle pisze” i nawet nie zostawi opinii, ponieważ dla mnie ważne jest dotarcie z moim blogiem do większej ilości ludzi, nawet kosztem komentarzy. Chociaż za wszystkie serdecznie dziękuję ;*
      Chciałabym zaznaczyć, że czytam wszystkie opowiadania wszystkich dziewczyn które się u mnie reklamują, w tym Twoje Asiu, a brak komentarzy z mojej strony podyktowany jest po prostu brakiem do tego czasu. Wybacz, ale klasa maturalna do czegoś zobowiązuje, a blog i opowiadania jest moją odskocznią od codziennej rutyny.
      Kolejna rzecz o której wspomniałaś to sprawa zostawiania adresu na Twoim blogu.
      Ja robię to zawsze w zakładce do tego przeznaczonej, tzn. SPAM, chyba że takowej nie ma, wtedy robię to pod ostatnim rozdziałem. W Twoim przypadku, moja droga, robiłam to zawsze w SPAM-ie, zajrzyj i zobacz ;)
      Jeżeli Cię zirytowałam, najzwyczajniej w świecie mogę szczerze przeprosić, a Ty możesz mieć pewność, że incydent jakim było wysyłane do Ciebie informacji o nowym rozdziale, nigdy więcej się nie powtórzy, bo ja nie mam zamiaru pchać się tam gdzie mnie nie chcą ;D
      Z poważaniem oraz życzeniami owocnej weny i sukcesów w Twojej blogspot’owej karierze pisarskiej, redhead ;D

      Usuń