09 września 2013

VI. Już nie rób ze mnie człowieka wypranego ze współczucia i tego typu innych pierdół.



* w autobusie siatkarskiej reprezentacji Polski, po treningu *



Do autokaru wszedł jako jeden z pierwszych by uniknąć przepychania się oraz walki o najlepsze miejsca przy oknie, która zapewne przypominałaby obrazek z wycieczki szkolnej bandy rozwydrzonych dzieciaków. W tej kwestii i prawdę mówiąc nie tylko w tej siatkarze, czyli podobno dorośli faceci niczym nie odbiegali zachowaniem od osobników reprezentujących przedział wiekowy 5-13 lat.
Upchnął swoją wielką czerwono-białą torbę sportową z logiem narodowej reprezentacji Polski na półce tuż nad siedzeniem, sam siadając już wygodnie w fotelu i wyciągając choć odrobinę swoje długie, szczupłe i podobno zgrabne nogi. Czy to ostatnie było prawdą nie wiedział, nie jemu to było oceniać.
Gdy siatkarze zaczęli wsypywać się do pojazdu on zajęty był rozplątywaniem kabla od swoich wielkich czerwono-czarnych słuchawek marki Beats. Po kilku mocniejszych pociągnięciach oraz paru soczystych przekleństwach pod nosem w końcu dopiął swego i założył wielkie słuchawki na uszy. Chciał jak najszybciej zatracić się w znajomych i ulubionych dźwiękach, ponieważ nie miał ochoty dziś już z nikim rozmawiać. Taa, jasne, pomyślał i z głośnych westchnięciem podparł ręką głowę, wcześniej opierając łokieć o podłokietnik swojego siedzenia.
Kiedy ze słuchawek podłączonych do iPod’a poleciały pierwsze nuty jednej z tak wielu piosenek zespołu Led Zeppelin (tym razem lirycznej ballady) zapisanych w pamięci urządzenia, on wpatrzył się w widok za oknem by po chwili pozwolić opaść bezwładnie zmęczonym powiekom i po raz kolejny przywołać w wyobraźni obraz Jej.
Okrągła lekko zarumieniona oraz pełna delikatnych lecz uroczych piegów twarz, bystre oczy koloru letniego bezchmurnego nieba w słoneczny dzień, filigranowy odrobinę zadarty nosek, który zabawnie marszczyła za każdym razem gdy się śmiała, pełne rozkosznie różowe usta seksownie wygięte w urzekającym i cholernie dziewczęcym uśmiechu oraz włosy – długie, skręcone w drobne spiralki, w piekielnym odcieniu rudości.
Gdy Igła oznajmił im kogo spotkał wraz z Łukaszem na AWF-ie najzwyczajniej w świecie się ucieszył i nie było w tym jakiejś dzikiej euforii. Nie mógł jednak zignorować małego zastrzyku ekscytacji, który wtedy zasilił serce niczym dawka adrenaliny, automatycznie przyspieszając jego rytm o kilka dodatkowych uderzeń. Dlaczego tak zareagowało jego ciało? Nie miał gotowej i logicznej odpowiedzi na to pytanie. Może było to spowodowane tym, że minęło sporo czasu kiedy widział ją ostatni raz. Tak samo jak teraz nie miał bladego pojęcia, dlaczego w tym momencie tak rozpaczliwie próbuje odtworzyć w pamięci każdy milimetr jej porcelanowej faktury twarzy, przypomnieć sobie dotyk jej dłoni na jego policzkach oraz zniewalający zapach jej słodkich, kobiecych perfum, który owionął go całego i uderzył mu do głowy niemal od razu kiedy rzuciła mu się na szyję by się przywitać.
   - Nie śpij bo Cię okradną. – ktoś brutalnie ściągnął słuchawki z jego głowy i zarechotał głupkowato. Tym „ktosiem” okazał się nie kto inny, tylko uchachany Zbigniew Bartman, a jakże.
   - Daj mi spokój. – burknął do przyjaciela i wyrwał z jego ręki swoją własność, może odrobinę zbyt mocno i zamaszyście.
   - Uuu, a co to Misiaczek w takim parszywym humorze dzisiaj, hm? – bezceremonialnie władował swój szczupły i zgrabny tyłek na siedzenie obok Kubiaka, postępując wcześniej ze swoją torbą tak samo jak jeszcze parę minut temu zrobił to jego towarzysz.
   - Parszywym? Nie, skądże. – zaironizował uśmiechając się sztucznie i unosząc głos o kilka tonów - Ja po prostu aż kipię radością i szeroko pojętym optymizmem, tyle tylko, że nie znoszę jak zabiera mi się moje słuchawki i to jeszcze w tak bezczelny sposób. – ostentacyjnie odwrócił się do okna i wpatrzył w znikające za nimi budynki.
Bartman ze zdziwionym wyrazem twarzy spojrzał na swojego przyjaciela i zmarszczył brwi. Coś mu nie grało. Owszem, słuchawki Michała jak i muzyka z nich płynąca była dla niego świętością i nie cierpiał kiedy ktoś miał czelność choćby ich tknąć, lecz reakcja jaką przed chwilą Zbych miał okazję podziwiać była odrobinę przesadzona, ponieważ Kubiaka było bardzo trudno zdenerwować lub wytrącić z równowagi, do tego takim głupstwem lub jak to brzmiało w języku Bartmana, żartem. Dlatego teraz atakujący miał pewność, że coś gryzie jego przyjaciela.
   - Okej, przepraszam. – szturchnął go lekko w ramię co nie przyniosło niestety żadnej reakcji.
   - Czyżby kłótnia małżeńska oraz początek cichych dni u państwa Bartmano-Kubiaków? – za sobą usłyszeli głos Ignaczaka, a Zbyszek już wiedział, że dzierży on w swoich dłoniach to paskudne narzędzie tortur, które wypróbowywał już od jakiegoś czasu na biednych i bogu ducha winnych siatkarzach. Nawet nie musiał się odwracać by być pewnym, że Igła w tym właśnie momencie pracuje na Oscara.
   - Krzysiu, daruj sobie dzisiaj, okej? – odchylił głowę i spojrzał na libero z błaganiem w oczach, przygotowując się już do słownej potyczki z panem kamerzystą.
O dziwo prośba poskutkowała, ponieważ Ignaczak tylko wzruszył ramionami, wywrócił oczami i poszedł na koniec autobusu by męczyć biednego Winiarskiego i dosłownie wkładać mu obiektyw kamery do plastikowego pojemnika z sałatką owocową, którą właśnie zajadał się przyjmujący.
   - A Ty daruj sobie te bezsensowne kazanie, które niewątpliwie chcesz mi zaraz walnąć. – powiedział Kubiak i ponownie zaczął odplątywać kabelki w swoich Beats’ach.
   - Chcąc walnąć te bezsensowne kazanie, muszę wiedzieć czego ma ono dotyczyć, nie sądzisz? – zagadnął i zaśmiał się. Miał nadzieję, że rozładuje tym trochę atmosferę. Ku kolejnemu z rzędu zdziwieniu Bartmana, udało się.
   - Nie musi dotyczyć niczego, ponieważ nic się nie dzieje, stary. – Kubiak spojrzał na swojego przyjaciela i leciutko uniósł jeden kącik ust na potwierdzenie swoich wcześniejszych słów. Zibi zmrużył podejrzliwie oczy.
   - To skąd to rozdrażnienie?
   - Ehh, czy Ty zawsze musisz szukać dziury w całym, Bartman? – wzniósł oczy ku niebu – Jestem zmęczony po treningu i proszę Cię, nie zgrywaj mi tutaj Matki Teresy, ponieważ w to na pewno nie uwierzę. – zachichotał Dzik dumny ze swojego elokwentnego żartu i pokręcił głową.
   - Już nie rób ze mnie człowieka wypranego ze współczucia i tego typu innych pierdół. – prychnął atakujący i oparł się wygodnie o oparcie swojego fotela przymykając oczy i wzdychając ciężko.
Taką oto puentą obaj panowie uznali temat za zakończony.  

__________
dla Agnes. za to, że wytrzymuje moje humory, nawet jak wychodzi ze mnie stara zołza.
ciao bejbe.

1 komentarz:

  1. Aaaaaaa.! :D Dla mnie?! <3 Naprawdę dla mnie?! ;* Dziękuję kochana i nie spodziewałam się tego.! <3 Czuję się normalnie zaszczycona.! :D Noo... dobra koniec moich ekscytacji. :D Po napisaniu komentarza zacznę się na nowo znowu cieszyć :D No więc (wiem nie powinno się rozpoczynać zdania od no więc, ale w tym wypadku musisz mi wybaczyć ;)), co do rozdziału go genialny jak zawsze.! Jestem nim oczarowana do cna i kurczę zazdroszczę ci w dalszym ciągu tak wspaniałego talentu, jakim obdarzyła Cię Bozia :D Naprawdę sposób w jaki piszesz jest taki lekki, profesjonalny i sprawia wrażenie, że to co opisujesz jest porządnie przemyślane i poukładane w należyty sposób. :D Dzięki twojemu opowiadaniu zaczęłam lubić, a może nawet już i kochać, tak znienawidzonego przeze mnie niegdyś pana Zbigniewa.! <3 To jak go kreujesz jak najbardziej mi odpowiada i powiem szczerze, że w głównej mierze tak właśnie sobie go wyobrażam prywatnie.! :D Co do Kubiaka, do on coś kurczę ma do Dagi.! :D I to w jaki sposób o niej myśli... ahh... <3 Cudooooo.! Czymam mocno kciuki za nich.! :D Bo to, że coś jest na rzeczy to chyba prawda, co? ;> No i Igła... :D Jak zwykle pojawia się z kamerą w najmniej odpowiednim momencie. :D Ale jak tego człowieka nie kochać? No jak? Nie da się :D
    Z niecierpliwością czekam na numer seven :D
    A tymczasem pozdrawiam, całuję i kocham.! ;*
    Piszzzz szyyybko bo umrę z ciekawości.! :D

    OdpowiedzUsuń