17 września 2013

VII. Michałowska, weź że się obudź, dziewczyno!


Budzi mnie piekielnie głośne walenie do drzwi. Odgłos jest tak silny, że na początku w mojej głowie pojawia się myśl, iż to na pewno początek III wojny światowej, a na Warszawę właśnie spadają pierwsze bomby zrzucane z samolotów F-16. Kiedy jednak uchylam jedno oko, następnie drugie, a mój wzrok pada na niezasłonięte okno stwierdzam, że na zewnątrz nic się nie dzieje; ptaszki śpiewają i ogólnie sielanka. Walenie w drzwi nie ustaje i powoli dochodzi do mnie, że ktoś rozpaczliwie próbuje się ze mną zobaczyć w tej właśnie chwili, w chwili kiedy smacznie sobie śpię.
   No, właściwie to już nie.
Wzdycham ciężko i podnoszę swoje ciało do pozycji siedzącej badawczo rozglądając się po pokoju. Łóżko w przeciwległym końcu pokoju jest puste i raczej nie używane zeszłej nocy. Nie powiem by ten fakt mnie zmartwił, choć w głowie pojawia się niepokojąca myśl, iż mogło się coś stać. Z drugiej jednak strony mój były - dzięki Ci, Boże! - chłopak często nie raczył wrócić na noc, a następnego dnia zjawiał się cały, zdrowy, w szampańskim nastroju, ciągnąc za sobą smród tanich damskich perfum.
   Wzruszam obojętnie ramionami i wstaję by otworzyć te cholerne drzwi.
W drodze do nich obiecuję sobie, że jeżeli zobaczę za nimi Kacpra, to ukręcę mu łeb tuż przy samej dupie. Tuż przed złapaniem za klamkę spoglądam na zegarek co jeszcze bardziej mnie rozjusza. Na tarczy widnieje godzina 7:13, i to w sobotę, w dzień wolny od zajęć i teoretycznie błogiego spokoju. Taa, jasne…
   - No w końcu, Miśka! Ileż można się do Ciebie dobijać, dziecko?! – w progu tuż obok mnie przebiega jakaś postać, której mój nie do końca jeszcze rozbudzony mózg nie poznaje, lecz głos należy chyba do Zośki - Gdybym Cię nie znała pomyślałabym, że Cię nie ma bo poleciałaś po zakupy, czy innego typu pierdoły!
Powoli zamykam za nią drzwi i nieprzytomna odwracam się w jej kierunku. Wilkowiczówna zdążyła się już rozgościć i usiąść na jednym z dwóch starych foteli. Zakłada elegancko nogę na nogę i wpatruję się we mnie czekoladowymi wielkimi oczami podkreślonymi dziś turkusowym eyelinerem. Jej blond włosy zaplecione są w luźnego i długiego warkocza po prawej stornie głowy, który opada elegancko na ramię i sięga do brzucha. Od zawsze zachwycałam się tymi jej pięknymi włosami o tak nieosiągalnej dla mnie długości.
Zofię Wilkowicz poznałam pod koniec trzeciej klasy ogólniaka, kiedy to przeniosła się do naszej szkoły i mojej klasy z Anglii, w której mieszkała od 3 roku życia. Jej rodzice wyemigrowali na Wyspy za pracą, gdy ona była małą dziewczynką, lecz po kilku latach stwierdzili, że czas wracać do ojczyzny na stare śmieci.
Kiedy poznałam Zośkę od razu złapałyśmy ze sobą świetny kontakt i tak się jakoś złożyło, że w życiu chciałyśmy robić to samo, czyli studiować fizjoterapię, a później co za tym idzie pomagać ludziom.
   Stoję na środku pokoju i przekręcam głowę w lewo przyglądając się mojej przyjaciółce, która wierci się niespokojnie na swoim miejscu.
Zośka jest wyższą ode mnie i dość pulchną dziewczyną, co jest jej całkowitą zaletą. Nie wyobrażam jej sobie jako małej chuderlawej osoby, bo wtedy straciłaby cały swój urok i wdzięk, w dużej mierze pochodzący z bardzo kobiecych kształtów jej figury. Umie to podkreślić swoim ubiorem oraz potrafi zrobić oszałamiające wrażenie na niejednym facecie.
Dziś ma na sobie lekką zwiewną żółtą sukienkę do połowy ud i na ramiączka, w pasie przewiązaną cieniutkim pomarańczowym paseczkiem z małą klamerką. Na stopach obecne są również żółte balerinki, a całość dopełnia długi naszyjnik z koralików w kolorze soczystej pomarańczy. Zawsze wyglądała tak jakby właśnie wyszła od fryzjera oraz salonu piękności, czego szczerze jej zazdrościłam. W tych aspektach nie dorastałam Zośce do pięt. Wiedziałam, że byłam tą brzydszą w naszym duecie, co szczerze mówiąc jakoś szczególnie mi nie przeszkadzało. Miałam świadomość, że nie jestem ósmym cudem świata, choć Zośka wiecznie się ze mną kłóciła gdy tak mówiłam.
   - A ten co? – machnięciem ręki wskazuje drugie schludnie zaścielone łóżko i delikatnie marszczy zgrabny nos z obrzydzeniem. – Od samego rana poleciał na skrzydłach ślinić się do lasek, wyglądając przy tym jak jakiś niedorozwinięty płciowo orangutan?
   - Nie wiem, chyba nie wrócił na noc. Poza tym, mam gdzieś co robi. – mówię i siadam na łóżku naprzeciw mojej przyjaciółki. Przecieram twarz dłońmi i głośno wzdycham. - Zośka, pojebało Cię? Jest dopiero po siódmej. – jęczę – Wiem, że z Ciebie jest ranny ptaszek, ale…
   - Kochana... - przerywa mi w pół zdania - Ciesz się, że nie obudziłam Cię o 4:30. – unosi idealnie wypielęgnowaną brew – Z tych emocji nie mogłam wyleżeć w łóżku, czaisz? Doceń przynajmniej to, że mogłaś pospać do 7.
   - Emocji? – czegoś tu nie rozumiem – Jakich emocji?
Ona widząc mój wzrok unosi ręce w geście irytacji i przewraca oczami tak jak to tylko ona potrafi.
   - Michałowska, weź że się obudź, dziewczyno! Wczoraj na własne piękne oczy widziałam jak ściskałaś się z tymi dwoma hot siatkarzami. Myślisz, że tylko Ty masz ich prawo znać? Może inni też by chcieli, co? – robi najpoważniejszą minę jaką kiedykolwiek u niej widziałam, na widok której chichoczę jak nienormalna.
   - Cóż, ujmując rzecz bardziej szczegółowo to wczoraj ściskałam się z 14, nie 2 hot siatkarzami, jak miałaś okazję ich ładnie nazwać. – teraz już śmieję się w głos z jej wyrazu twarzy. Usta ma otwarte, a w jej oczach widzę niedowierzanie i całkowity szok.
Opowiadam jej cały wczorajszy dzień, jak to Igła zorganizował dla mnie małe powitanie, jak ponownie zobaczyłam ich wszystkich, jak poznałam dwóch nowych siatkarzy reprezentacji Polski, jak pokazałam Kurkowi na co mnie stać oraz jak rozmową dodałam mu pewności siebie i w końcu jak to Kubiak postanowił wnieść mnie, a potem zaciągnąć do szatni, a ja dzielnie broniłam się przed tymi atakami. Na tę część mojej opowieści Zośka robi wielkie oczy i krzyczy na mnie, że jestem głupia, bo nie skorzystałam z takiej okazji. Burczy coś jeszcze pod nosem o jakiś zdjęciach, które mogłabym zrobić podczas wizyty w przebieralni chłopaków oraz, że zarobiłybyśmy na tym fortunę sprzedając je gazetom lub w internecie. Wyśmiewam jej pomysł, na co ona strasznie się oburza, co mnie jeszcze bardziej bawi.
Na koniec wspominam też o Kacprze i jego fochach.
   - No co za skończony dupek, no! – wrzeszczy Zośka i aż podrywa się z fotela. – Jak on w ogóle śmie robić Ci jakiekolwiek wyrzuty?
   - Wiem, to samo mu powiedziałam, co go bardzo wkurzyło swoją drogą. – kręcę zrezygnowana głową – Wtedy zabrał klucze i wybiegł prawie wyrywając drzwi z futryny.
   - Pojeb, dosłownie debil do kwadratu. – szepcze z niedowierzaniem i siada obok obejmując mnie ramieniem.
   - Zośka, ja mam już tego powyżej uszu. – wzdycham i opieram głowę na jej ramieniu.
   - Daga, każdy miałby dość tej chorej sytuacji, nawet taka oaza spokoju jak Ty. – całuje mnie pieszczotliwie w czubek głowy.
Zawsze tak było, że kiedy miałam jakiś problem to Zośka zachowywała się jak moja mama lub siostra i wspierała mnie. Z kolei kiedy to u niej coś  było nie tak, to ja opiekowałam się nią jakby była moją jedyną córką lub siostrą, której nigdy nie dane mi było mieć. Kochałam ją nad życie i nie wyobrażałam sobie choćby dnia bez rozmowy z nią.
   - Ja już naprawdę nie wiem co mam robić. Najchętniej wyprowadziłabym się od niego jak najdalej, ale nie stać mnie na wynajęcie mieszkania czy kawalerki.
   - A może porozmawiaj jeszcze raz z panią Wiesią? – głos ma ciepły i delikatny – Może jednak da się coś zrobić.
   - No nie wiem, w każdym pokoju jest komplet. – wzdycham ciężko i ponownie moja głowa opada na ramię mojej przyjaciółki. – Powinnam znaleźć sobie jakąś pracę. Jeszcze do tego ten cholerny staż…
   - Wszystko się ułoży, zobaczysz. Wychodziłyśmy nie z takiego szamba, damy radę. Grunt to się nie załamywać, mała.
Powoli i delikatnie kiwamy się, pod wpływem czego stare deski na podłodze cicho skrzypią. Siedzimy tak jakiś czas w milczeniu i w naszym siostrzanym uścisku. Z minuty na minutę odzyskuję równowagę, a co za tym idzie i humor. Z korytarza słychać strzępki rozmów, a z dworu odgłos przejeżdżających ulicą samochodów i ich klaksony. Przymykam oczy i rozkoszuję się wspaniałą uspokajającą i niczym niezmąconą ciszą. Nie robię jednak tego długo, ponieważ w pewnym momencie słyszę podekscytowany głos panny Wilkowicz.
   - No to kiedy mnie poznasz z tymi Możdżonkami, Winiarskimi i innymi Kubiakami?

__________
mała obsuwa, ale sądząc po liczbie odwiedzin oraz komentarzy mało kto to zauważył.
3 days.

5 komentarzy:

  1. No w końcu.!! Ten u góry wysłuchał moich próśb. :D Rozdzialik jest, dodany, bardzo ładnie, a mnie się buźka śmieje.! :D Nie mam ostatnio weny do komentarzy, dlatego wybacz, jeżeli ten będzie nieco krótszy od pozostałych. :) Zdeterminowana Zośka.! Oooo taaaaak... na jej miejscu też bym była :D W końcu nie codziennie ma się okazję poznać narodową kardę w piłce siatkowej.! *.* Ach... dałabym się pociąć za poznanie ich, tak samo jak za poznanie BVB, a w szczególności teeeego jednego.! <3 Podoba mi się charakter Zośki. Adekwatnie określiła epitetem kim tak naprawdę jest Kacper za co bardzo jej dziękuję, bo sama nie ujęłabym tego lepiej.! :D Cham, prostak no i ... pojeb. :D Tak, dokładnie.! Ostatnie zdanie, rozwaliło mnie totalnie.! :D Chociaż brakuje mi w nim jeszcze "Kurkami", bo to tak ładnie brzmi, ale w sumie i bez tego jest perfectoo.! :D No co tu dużo gadać.! :D Wiem powtarzam się, ale mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe? ;>
    Czekam z niecierpliwością na kolejny.! :D
    Pozdrawiam goooooorąąco.! ;*
    P.S
    Jutro REUS wybiegnie na boisko do walki w LM, a już w piątek Kubiaki i Nowakowskie stoczą walkę o punkty z Turcją.! Sportowy tydzień nas czeka, nie ma co.! :D Musimy trzymać kciuki.! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ahh, będziemy oglądać i trzymać paluszki.
      raczej nie inaczej.!
      me gusta, bejbe. ;*

      Usuń
  2. Genialny rozdział <3 No cóż pozostaje mi tylko czkeać kiedy Daga zapozna swoją przyjaciółkę z tymi Możdżonkami, Winiarskimi i Kubiakami hah ;D Jakbyś miała chwilkę to zapraszam do mnie : http://trudna-milosc-ciezka-przeszlosc.blogspot.com/ Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszamy do nas;)
    http://kolezankinazawsze.pinger.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybacz, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, ale brak czasu.
    Zdeterminowana Zośka to lubię :)Kacper (tak miał na imię jej były?) totalny debil.
    Nie mogę się doczekać, aż Daga pozna Zośkę z siatkarzami.

    Pozdrawiam Via.

    OdpowiedzUsuń