O
dziwo, budzę się dziś z własnej i nieprzymuszonej woli o godzinie 6.17. Z
uśmiechem na ustach witam kolejny nowy dzień w Spale, tym razem trochę
zachmurzony, z wieloma ciemnymi obłokami na szarym niebie. Taki widok z okna
mnie nie zniechęca i nawet nie mam za dużej ochoty by wrócić ponownie do
piekielnie wygodnego łóżka i okryć się przyjemnie ciepłą kołdrą.
Całkowicie
nie rozumiem swojego postępowania. Zazwyczaj wołami nie daje się mnie ściągnąć
z łóżka, a teraz? Michałowska jest na nogach o 6 rano, do tego nie ma chęci
nikogo pozbawić życia przez to, że ją obudził i kazał wstać. Świat zwariował.Jak co dzień, tak i dziś śniadanie zaplanowane jest na godzinę 7, ponieważ już pół godziny później rozpoczyna się poranny trening na hali, który trwa około 2 godziny. Potem siłownia, obiad, trening, czas wolny, trening, ponownie siłownia, kolacja i lulu.
Po tygodniu spędzonym z chłopakami zaczynam przyzwyczajać się do tego rozkładu dnia oraz do wcześniejszego wstawania. Na początku nie mogłam się w tym odnaleźć, ja – wiecznie niewyspane dziecię. Ale jak to mówią, człowiek do wszystkiego może się przyzwyczaić.
Zośka przeżyje szok jak wrócę do domu i okaże się, że wstaję wcześniej od niej.
Śmieję się pod nosem na swoje wspomnienie o mojej przyjaciółce i kończę ścielić łóżko. Gdy posłanie zostaje starannie uprzątnięte, swoje kroki kieruję do łazienki by doprowadzić się do stanu używalności. Patrząc w lustro stwierdzam, że dziś nie jest najgorzej. Poranna toaleta zajmuje mi około kwadransa, czyli dużo dłużej niż mój niedawno ustanowiony rekord, który obecnie wynosi mniej niż 9 minut.
Stwierdzając, że wszystkiego mieć nie można wracam do pokoju po drodze plącząc sobie na czubku głowy luźnego koka z moich rudych loków. Ostatnio przyszło mi do głowy by je ściąć i postawić na nieco krótszą oraz co za tym idzie po prostu wygodniejszą fryzurę. Decyzja jeszcze nie została podjęta, więc kwestia pozostaje otwarta.
Wybieranie ciuchów nie zajmuje mi dużo czasu, ponieważ tutaj najzwyczajniej nie ma po co się stroić. Jakby nie patrzeć idę do pracy fizycznej, więc zwykłe dopasowane szare dresy oraz granatowa luźna koszulka na krótki rękawek z logo wiadomej sieci komórkowej, którą dostałam jako obowiązkowe wyposarzenie sztabu szkoleniowego, wydają się idealnym zestawem, zważywszy na dzisiejszą pogodę, która raczej nie zachęca do nakładania na siebie letnich i cienkich rzeczy.
Gdy zakładam na nadgarstek czarny sportowy zegarek, który dostałam od taty w prezencie z okazji rozpoczęcia stażu i wyjazdu do Spały w małym pomieszczeniu rozbrzmiewa tak dobrze znana mi piosenka zespołu The White Stripes. Dość szybko udaje mi się zlokalizować telefon, który leży na małym stoliku i już po chwili naciskam zieloną słuchawkę. Sekundę przed tym zerkam na wyświetlacz telefonu i odczytuję żwawo migający na nim napis „Dom”. Uśmiecham się pod nosem.
- Halo?
- Aloha Daga! – słyszę niewyobrażalnie głośny radosny krzyk małego dziecka i automatycznie oddalam słuchawkę od ucha na kilka centymetrów. Za chwile jednak przykładam ją ponownie z jeszcze szerszym uśmiechem.
- Cześć szkrabie, co słychać? Jak tam żyjecie?
- Dobrze, przed chwilą wstałem i pomyślałem, że przed wyjściem do szkoły…
- Janek, zaraz wyjeżdżamy. Ubrałeś się już? – w oddali słyszę niski głos taty, który przerywa wypowiedź malca – Jasiek, a co Ty tu robisz? Dlaczego nie jesteś jeszcze ubrany? – ton rodziciela wskazuje na lekkie podenerwowanie pomieszane z nutką bezsilności na widok wyczynów jego najmłodszej latorośli.
- Jak to? Przecież założyłem skarpetki, zobacz jak ładnie. – uważnie przysłuchuję się rozmowie mojego ojca z młodszym, 7-letnim braciszkiem.
- Tak kochanie, tylko szkoda, że jedną czerwoną w paski a drugą żółtą w biedronki. – słysząc to zakrywam sobie usta dłonią by nie roześmiać się w głos. – A z kim Ty tam rozmawiasz, co?
- Z Misią! – wykrzykuje z dumą, a ja wyczuwam jak w tym właśnie momencie ukazuje swoje niekompletne jeszcze uzębienie w szerokim uśmiechu, tak bardzo utęsknionym przeze mnie widokiem. – Stęskniłem się i postanowiłem powiedzieć jej „cześć” przed wyjściem do szkoły.
Czuję jak na słowa Jasia ciepło rozlewa się w mojej piersi, dokładnie w okolicach serca.
- Kochanie, ja też bardzo za Tobą tęsknię.
- A kiedy wracasz? – pyta z nutką tęsknoty w głosie na co automatycznie ściska mnie w dołku. Podchodzę do okna i patrzę na widok za oknem. Mam ochotę przytulić się do niego z całej siły i usłyszeć jego radosny melodyjny śmiech, gdy wygłupiamy się na dywanie podczas zabawy jego imponującą kolekcją żołnierzyków.
- Niedługo. Zobaczysz, ani się obejrzysz, a ja będę z powrotem.
- Supeeer! – krzyczy wesoło i przeciąga ostatnią sylabę tak, jak tylko potrafią dzieci – A fajnie masz z tymi siatkarzami?
- Całkiem nieźle. – chichoczę.
- A przywieziesz mi tę czaderską żółto-niebieską piłkę? – pyta, a ja słyszę jak tata z niecierpliwością pogania go by kończył, bo za chwile spóźnią się do szkoły.
- Zobaczę co da się zrobić, skarbie. No, a teraz zbieraj się i marsz do szkoły. Zadzwonię wieczorem to pogadamy dłużej, okej?
- Okej, tylko nie zapomnij. – upomina mnie tonem nieznoszącym sprzeciwu czym totalnie mnie rozbraja. Śmieję się w głos. – Kocham Cię, baj.
- Ja Ciebie też bardzo mocno kocham. – mówię, ale chyba bardziej do siebie, ponieważ w słuchawce słyszę jakiś niewyraźny szmer, znak, iż Jaś wcisnął telefon w dłoń taty.
- Halo, Daguś? Jesteś jeszcze? – po drugiej stronie rozbrzmiewa spokojny bas taty.
- Jestem. Cześć, tatuś. – uśmiecham się pod nosem.
- Córcia, mów szybko co u Ciebie bo zaraz nam szkołę zamkną.
Chichoczę na jego słowa.
- U mnie wszystko dobrze, niczym nie musisz się martwić, serio.
- A dobrze Ci tam chociaż? Traktują Cię z szacunkiem? Nie męczą za mocno? – no tak, standardowe pytania by wybadać jak ma się sytuacja oraz czy przypadkiem ktoś nie uwłacza czcigodnej pannie Michałowskiej.
- Tatku, jest super, naprawdę. Lepszego stażu nie mogłam sobie wymarzyć. A co do pracy to jest jej dużo, ale to nie problem. Robię to co kocham i to się liczy.
- Uff, nawet nie wiesz jak mi ulżyło. – wzdycha z wyraźnym uczuciem ulgi, które za chwilę ustępuje miejsca rozbawieniu – A powiedz mi jeszcze…
- TATO! Gdzie jest mój plecak w Puchatka? – oboje słyszymy głośny wręcz rozwścieczony wrzask małego Michałowskiego.
- Już dawno czeka na stoliku przy drzwiach! – odkrzykuje, na co ja uśmiecham się czule. Ahh, jak mi tego brakuje. Tego gwaru i zamieszania przed wyjściem do szkoły, podczas którego każdy biega w nieokreślonym kierunku i usiłuje znaleźć jeszcze ostatnie najpotrzebniejsze rzeczy. – Skarbie, musze kończyć, pogadamy wieczorkiem, dobrze?
- Jasne. Kocham Was.
- My Ciebie też. Trzymaj się, Misiu. – chce już kończyć lecz ja mu na to nie pozwalam.
- Tato?
- Tak, skarbie?
- Uważaj na siebie i na swoje serce, dobrze? – mówię poważnie i kładę sobie dłoń na szyi. Po drugiej stronie słyszę chwilę ciszy.
- Ehh, moja mała dorosła córka. – wzdycha na co ja uśmiecham się blado – Będę uważał, a Ty nie martw się starym ojcem tylko skup myśli na sobie. Umowa stoi?
- Stoi, tatku. Na razie.
Oboje w jednej chwili rozłączamy się, ale ja jeszcze przez parę chwil wpatruję się w ciemny ekran telefonu. Z jednej strony to przygoda mojego życia, bo nie każdemu w końcu zdarza się być z narodową reprezentacją na co dzień. Z drugiej jednak, cholernie tęsknie za dwoma najważniejszymi mężczyznami mojego życia.
W oczach zbierają się łzy, a ja żeby jak najszybciej je powtrzymać zaciskam mocno powieki i energicznie potrząsam głową. Nie pora na płakanie i smutki. Czas na lekkie śniadanie, a potem trening.
Do pracy, rodacy!
__________
odcinek dedykowany dla jednej osóbki która mocno o niego prosiła, ona wie, że to do niej.
Wesołego jajka, droga blogspotowa rodzinko!
No nareszcie! I jak nastrojowo się zrobiło w ten świąteczny czas... Cud, miód i orzeszki, jak to mawia jedna taka utalentowana dziewczyna ;) Niech Daga obetnie włosy, chciałabym zobaczyć miny chłopaków O__o Moja propozycja (choć niedopracowana od strony technicznej) jest nadal aktualna ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i WESOŁYCH <3